poniedziałek, 15 lipca 2013

Bytem post-ludzkim jestem i nic co obce nie jest mi nieludzkie... Kim Stanley Robinson "2312 - A Novel"

I think that science-fiction is the best, most relevant literature of our time Kim Stanley Robinson, wywiad "Living in a Science Fiction World"

You are the creature of the sun. The beauty and terror of it seen from so close can empty your mind, thrust anyone into trance. It's like seeing the face of God, and it is true that the sun powers all living creatures in the solar system, and in that sense is our god. The sight of it can strike thought clean out of your head. People seek it out precisely for that.

Trochę czasu od ostatniej recenzji minęło, będę się tłumaczył pracą, studiami podyplomowymi, generalnym brakiem godzin w 24h i w ogóle, ale i tak wytłumaczenie to kiepskie, więc nie ma co się tym zajmować tylko pora polecić najnowszą książkę Kima Stanleya Robinsona - "2312". Bez dwóch zdań - jest to świetna, naprawdę powalająca, napisana z wielkim rozmachem i zmuszająca do myślenia wysokogatunkowa i wysokokoncepcyjna fantastyka. Stawiam ją mentalnie na półce z najlepszymi współczesnymi osiągnięciami literatury sf - "Diasporą" Egana, "Anathem" Stevensona, "Accelerando" Strossa, "Ślepowidzeniem" Wattsa, "Embassytown" Mieville. O czym opowiada 2312? Dla mnie osobiście to przede wszystkim książka o przekraczaniu granic - nie tylko w sensie przestrzeni (podbój i terraformacja Układu Słonecznego), ale i biologii (modyfikacje ciał i umysłów pozwalające wyjście poza ograniczenia homo sapiens), medycyny (długowieczność!), technologii (AI zyskująca świadomość), ekologii (budowanie nowych światów, próba naprawy błędów przeszłych pokoleń), czy nawet relacji międzyludzkich, sztuki, etyki i filozofii. Robinson autentycznie poszalał (naturalnie w pełni pozytywnym sensie) - wizja ludzkości kolonizującej kolejne księżyce i planety jest nieprawdopodobnie bogata, miejscami szokująca (standardy, zwyczaje, formy życia podlegające ogromnym ewolucyjnym ciśnieniom w świecie gigantycznych przemian), wgniatająca w ziemię efektownymi, bardzo przekonującymi "panoramami" ludzkości (post-ludzkości?) AD 2312 - poruszające się po powierzchni Merkurego miasto, statki-terraria zbudowane z przekształconych asteroid mieszczące w sobie całe światy i ekosystemy (od tych znanych z Ziemi po zupełnie eksperymentalne), kolonie-balony ukryte w chmurach gazowych Jowisza, czy w końcu dotknięta kataklizmami, zniszczona przez ludzką chciwość i bezmyślność Ziemia z miastami zalanymi przez podnoszące wody w oceanach i milionami ludzi żyjącymi w skrajnym ubóstwie, nie mającymi szans na ucieczkę "w górę". Niestety świat w roku 2312, pomimo gigantycznego rozwoju naukowo-cywilizacyjnego, wciąż pełen jest biedy, głodu, konfliktów i skrajnych nierówności społecznych - w tych kwestiach Robinson nie wierzy w cudowną przemianę natury ludzkiej pod wpływem rozwoju technologii.

If you program a purpose into a computer program, does that constitute its will? Does it have a free will, if a programmer programmed its purpose? Is that programming any different from the way we are programmed by our genes and brains? Is a programmed will a servile will? Is human will a servile will? And is not the servile will the home and source of all feelings of defilement, infection, transgression, and rage? could a quantum computer program itself?

Kto czytał poprzednie książki tego autora (np. Trylogię Marsjańską) ten wie, że to pisarz przywiązujący ogromną wagę do szczegółowości i naukowego "realizmu" futurystycznych wizji - od topografii planet i realnych warunków panujących w kosmosie po możliwą ewolucję technologii, kwestie zmian dotykających codziennego życia, polityki, ekologii czy nowych form sztuki. W "2312" ten wręcz pedantyczny world-building nabrał naprawdę oszałamiających wymiarów - wielki plus dla autora za to że na ten gigantyczny świat spojrzeć można z wielu różnych perspektyw (nie zawsze ludzkich - co powiecie na strumień świadomości z "głowy" myślącej maszyny?) - nie wypada też nie docenić fantastycznych postaci - nie ukrywam że po lekturze ciężko jest zapomnieć Swan Er Hong - niepokorną artystkę-biolożkę-anarchistkę której zwichrowana osobowość i głód rozumienia niesamowicie złożonego świata świetnie pasuje do rzeczywistości po Wielkim Przyspieszeniu. O fabule celowo nie piszę, nie chciałbym psuć Wam zabawy - faktycznie rozwija się powoli, ale to dla mnie nie wada - pozwala czytelnikowi poczuć tą niesamowitą atmosferę "inności" zaludnionego Układu Słonecznego, no i jak zawsze u Robinsona obejmuje wielkie tematy - A.I., ekologię, bezwzględną politykę, ludzkie błędy i brak zrozumienia nas samych, ceną jaką trzeba zapłacić za niekontrolowany rozwój technologii i podbój nowych światów. Nie brakuje też czysto (post)ludzkich emocji niezmiennych mimo upływu stuleci. Podsumowując: imponująca tematyka z równie imponującą realizacją, czyli fantastyka najwyższej próby, taka "z górnej półki", słusznie nagrodzona Nebulą 2012 (oklaski!). Klasa mistrzowska. Polecam bez wahania :). (Tak na marginesie - w książce pojawia się piękny smaczek dla wielbicieli Wolfe - statek-miasto Whorl, którego mieszkańcy czekają na Boga Zewnętrznego, mała rzecz a cieszy, szczególnie takich fanów Wolfe jak ja). Książkę tradycyjnie można nabyć na Amazon, na wersję PL trzeba będzie poczekać (ale podobno ma się ukazać, oby!).

Dla zainteresowanych bardzo ciekawy wywiad z Autorem:



I jeszcze utwór, który towarzyszył mi przy lekturze "2312", w moim odczuciu oddający smutek i piękno kosmosu w "2312", genialna kompozycja z odgrzebanej z przeszłości wybitnej płyty Dream Theater "Awake":