wtorek, 18 września 2012

Deus Ex Machina, czyli bogowie z luster, prawdy z kłamstw, theodemonie i epifanie skąpane w blasku sztucznych słońc - Book of the Long Sun: Litany of the Long Sun / Epiphany of the Long Sun - Gene Wolfe

The gods smile on us, my son, or so it is written. It's a wonder they don't laugh aloud.

I had always thought enlightment would be a voice out of the sun, or in my own head, a voice that spoke in words. But it's not like that at all. He whispers to you in so many voices , and the words are living things that show you. Not just seeing, the way you might see another person in a glass, but hearing and smelling - and touch and pain, too, but all of them wrapped together so they become the same, parts of that one thing.

Wolfe i Jego Słońca ponownie na moim blogu... Jakiś czas temu przy okazji rozmów o fantastyce znów dużo dyskutowałem o Wolfe, więc naturalną koleją rzeczy była chęć sięgnięcia po dawno nie czytane książki tego uwielbianego przeze mnie autora. Z Księgą Długiego Słońca, tak jak ze słynnym cyklem Nowego Słońca i "grecką" dylogią o losach Latro zetknąłem się już w czasach licealnych, ale wtedy jeszcze coś nie zaskoczyło. Nie do końca wiedziałem jak jego prozę odbierać, jak "czytać" jego unikalny styl, wyobraźnię i barokowo rozbuchane idee, tak specyficzna fantastyka jeszcze mnie nie fascynowała w tym stopniu co obecnie...

He is not mad. He is only more clever than you. It is not the same.

Wiele, wiele tysięcy kartek później ;)... Prozę Wolfe teraz odbieram znakomicie, być może te książki są jak ciężkie, wytrawne, czerwone wino - trzeba wyrobić sobie do nich smak, a wtedy Czytelnik zostaje obdarowany naprawdę niezwykłymi wrażeniami. Tak jak w przypadku Księgi Nowego Słońca trudno cykl o Długim Słońcu zaklasyfikować - są tu elementy typowe dla literatury fantasy (istoty obdarzone nadnaturalnymi mocami, zwierzęta mówiące ludzkim językiem, zdarzenia nie dające się pojąć "szkiełkiem i okiem", technologie tak nierealne że aż magiczne) perfekcyjnie połączone z rzeczywistością bardzo odległą od tej konwencji - na pierwsze ślady każdy czytelnik natknie się dość szybko - sztuczni, "chemiczni" ludzie, metalowi żołnierze, bogowie przemawiający przez święte ekrany wprost z Mainframe'u (Rdzenia Głównego), latające metalowe "rydwany", sztucznie wyhodowane bestie rodem z obrazów Boscha, tysiące ludzi śniących w szklanych słojach, gotowych do przebudzenia gdy Rdzeń tego zapragnie. Do tego spora porcja stuprocentowego Wolfe w Wolfe - uwielbienie do kultury starożytnej Grecji i Bizancjum, rozbuchane opisy i wielostronicowe dialogi, fascynacja ludzkim szaleństwem, świadomością, umysłem, pamięcią i próbą rozszyfrowania niejednoznacznej rzeczywistości.

Circumstances have changed (...). That's all, or nearly all. There is an essential core at the center of each man and woman that remains unaltered no matter how life's externals may be transformed or recombined. But it's smaller than we think.

Fabuła? Prosta z pozoru historia augura o imieniu Jedwab z politeistycznej świątyni przy Ulicy Słońca, który wplątuje się w wiry wielkiej polityki, namiętności i wojny kierowany objawieniem tajemniczego Boga Zewnętrznego, szybko rozwija się w złożoną, gęstą, wieloznaczną opowieść - jedną z tych gęstych od znaczeń opowieści za które tak cenię Wolfe. Uważni czytelnicy znający losy Severiana z Księgi Nowego Słońca odnajdą w Księdze Długiego Słońca elementy wspólne (zdradzać ich nie zamierzam, warto odkryć samemu). Książki te łączy też naturalnie pewien unikalny rodzaj atmosfery, tak charakterystyczny dla prozy Wolfe klimat światów rozpadających się, gasnących, dalekich od świetności. Światów w którym kłamstwa i niewiedza zakryły całą prawdę o naturze rzeczywistości, wielkie idee przerodziły się w fałszywe mity.

Paradoxes explain everything. Since they do, they cannot be explained.

To co tak totalnie odróżnia Wolfe od innych to styl, klasa rozgrywania typowych dla fantastyki elementów - Wolfe nie poda czytelnikowi na tacy informacji, że dana postać jest androidem - sztucznym człowiekiem... O nie - napisze raczej o tym jak zmęczona, stara kobieta pociera stalowymi dłońmi swoją metalową twarz, a mechanizmy w jej pordzewiałych nogach nie działają tak dobrze jak w dawnych czasach Krótkiego Słońca. Wolfe łączy grecko-bizantyjskie słownictwo z futurystycznymi wizjami, rekwizytami charakterystycznymi dla steampunku, dyskusją o teologii, religii, etyce i polityce, bawi się bohaterami (i wyobraźnią Czytelnika) używając snów, proroctw i niepokojących wizji niczym demiurg rozstawiający figury na wielkiej szachownicy. Naturalnie nie byłby sobą gdyby nie nasycił tych powieści tysiącami (pozornie) nieistotnych detali, detali które nagle zaczynają odgrywać wielką rolę w fabule, całą galerią dość niezwykłych postaci (pomysł by imiona mężczyzn, kobiet i "ludzi chemicznych" pochodziły od zwierząt, roślin, kwiatów i minerałów dodaje tym i tak niezwykłym powieściom zupełnie unikalnej atmosfery), a całej rzeczywistości Whorla (świata Długiego Słońca) nie oparł na wielkiej Niewiadomej, którą Czytelnik wraz z Jedwabiem musi rozszyfrować. Naprawdę niecodzienne zakończenie powoduje tylko, że ma się wielką ochotę sięgnąć po Księgę Krótkiego Słońca, ostatnią jak dotąd ze "słonecznych trylogii" Wolfe...

Czytanie Wolfe to wędrówka przez labirynt, to wizje niezwykłe i piękne w swojej tajemnicy, ale to też proza ciężka, złożona, wielowarstwowa, wymagająca cierpliwości i nagradzająca uważną lekturę. Jednak błyskawiczne i łatwe "przyswajanie" książek tego autora przypominałoby raczej picie wytrawnego wina duszkiem lub jedzenie wyśmienitej potrawy "w biegu" - raczej nie warto, prawda? Fantastyka chyba nieporównywalna do niczego innego, oszałamiająca, "wizyjna", bizantyjska i oniryczna, od której niełatwo się uwolnić po przeczytaniu ostatniej strony. Jak słusznie zauważył Gaiman prawdziwą magię Wolfe czuje się nawet po skończeniu ostatniej strony, tygodnie po odłożeniu książki na półkę. Zmuszająca do myślenia, piękna i groźna lektura - nie muszę chyba odpowiadać na pytanie czy i dlaczego warto jej spróbować?

This is something I have to lie about, at least until it no longer matters, simply because everyone would think I lied if I told the truth.

Na marginesie: Jeśli ktoś jeszcze w ogóle nie próbował prozy Wolfe, a ma na to odwagę - najlepszym początkiem będzie moim zdaniem "Piąta Głowa Cerbera" i "Cień Kata" (I tom Księgi Nowego Słońca). Niełatwe do zdobycia, ale warte wysiłku książkowych łowów :). Dla wielbicieli tych tytułów lektura Księgi Długiego Słońca jest absolutnie obowiązkowa :). Miłych, nocnych wędrówek po Urth, Whorlach, oceanach błękitu i dżunglach zieleni. Uważajcie na mgły unoszące się nad jeziorami, kształty bestii wymalowane na pustych niebach przy pomocy płonących słońc i twarze patrzące z luster - być może nie spostrzeżecie się, gdy zostaniecie noktolaterami ciemnej prozy Gene'a Wolfe.

PS. Wszystkie cytaty pochodzą naturalnie z Księgi Długiego Słońca.

PS II. Fantastyczna lektura Księgi Długiego Słońca w zupełnie niespodziewany sposób zbiegła się z premierą pierwszej od chyba 15 lat płyty Dead Can Dance - "Anastasis". Ich legendarne albumy "Within a Realm of the Dying Sun", "Aion", "Into the Labirynth" fenomenalnie towarzyszyły mi przy czytaniu Księgi Nowego Słońca, więc połączenie dźwięków "Anastasis" i losów postaci z Whorla Długiego Słońca było po prostu czymś naturalnym. Przy zakupie większej liczby książek Wolfe dyskografia DCD powinna być po prostu gratis (i vice versa) ;).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz